Twoja przeglądarka (Internet Explorer 7 lub starszy) jest nieaktualna. Posiada ona luki w zabezpieczeniach i może nie wyświetlać wszystkich funkcji tej oraz innych stron internetowych. Dowiedz się, jak uaktualnić przeglądarkę.

X

Menu / szukaj

Czesław Mirosław Szczepaniak

Ramka do portretu Antoniego Chodorowskiego

Rodzina

Żona, trzy córki, sześciu synów. Muszę trzymać łapę na tym wszystkim, bo to przecież byłaby Sodoma i Gomora beze mnie. Ja jestem takim batem w domu. Natomiast żona jest od tego rozdawania serdeczności pomiędzy nich wszystkich. Ja wolę być tym cynicznym batem, który ustawia to wszystko jakoś i pcha do przodu.

Pies i cztery koty

Mam cztery koty, które gdzieś zawsze łażą i zawsze się najedzą, wolą być na dworze. Dopiero wieczorem przychodzą, kiedy im się chce spać. Nie wiem, skąd przyszły do domu koty, bo dzieciaki dbają o koty.

Argos. Wcześniej był Misiek, wilczur, mieszaniec. Argos też taki mieszaniec, nie wiadomo jaki. On jest skrzyżowany z wodołazem. On jest śmieszny. Potrafi czasem zniknąć. Dziwne. Nieraz latem jest coś takiego, że jest susza, a on przychodzi cały mokry, czyli gdzieś lata do jakiegoś bajora daleko od Ursynowa. A może nawet do Wisły. Jak wieczorem wybiegnie, to rano przychodzi mokrutki. Zupełnie mokry. I śpi, i śni mu się błoto latem.

Praca

Wieczorem zamykam się w swoim pokoju i coś robić muszę. W dzień nie potrafię za bardzo pracować, bo jednak trzeba się trochę skupić. Niestety. Pracuję od godziny dziesiątej do czwartej, piątej nad a potem śpię, kiedy ten harmider domowy się zaczyna. W dzień uciekam od tego harmidru całego. Po prostu, wychodzę gdzieś na miasto i coś załatwiam. Kiedy przychodzi godzina dziesiąta wieczorem, to ja mogę spokojnie sobie nastawić jakiś program radiowy. Nikt mi nie przeszkadza. Czasami jakiś kolega plastyk dobija się, bo też jest takim nocnym Markiem, dobija się, żeby ze mną trochę pogadać.

Piórka

Po raz pierwszy piórkiem pisałem w szkole podstawowej. Maczałem piórko w kałamarzu i pisałem w zeszycie. Uczyłem się kaligrafii. Zostałem przy piórku, bo tego nauczyłem się od młodych lat. (…)

Młode piórko przyzwyczajam do ręki. Takim piórkiem można zrobić pajęczą kreskę albo rozlaną bruzdę, gdy docisnę go mocniej.

Pióreczka. Mnóstwo mam różnych piórek. Są takie, których nie ruszam. Leżą w zapasie.

Do piórka trzeba mieć sporo siły w ręku. Czasami trzeba bardzo szybko szasnąć. Im szybciej, tym ciekawsza wychodzi kreska. Można zrobić tak delikatną kreskę, że ledwo wyczuwalną na kartce. Jak ktoś ma mało siły, to nie zrobi subtelnej i delikatnej kreski. Poza kreseczkami stawiam parę kropeczek, żeby rysunek nasiąkł treścią.

Malarstwo

Na plenerach zwykle maluję olejną farbą, żeby mieć coś kolorowego, dużego, takiego nieprzemakalnego. Nikomu tego nie sprzedaję. To trzymam u siebie w domu na posag dla dzieci.

Rysunki

Ja w ogóle się nie zajmuję na przykład polityką. Nie zajmuję się plotkami, które chodzą po mieście i ludzi podniecają. Staram się robić te rysunki obok tego wszystkiego, żeby ten rysunek nie był czynny przez miesiąc czy dzień. Żeby był aktualny. Żeby jego aktualność niejako odradzała się z czasem. Te rysunki, które ukazują się po różnych gazetach, powiedzmy jak „zapchajdziury”, bo wiadomo, że w każdą dziurę się zmieszczą, bo można dowolnie zmniejszać lub powiększać, mają w sobie różne takie drobne treści albo jakiś żart, albo jakąś filozofijkę. Chodzi o tę pointę. Jakiś drobiazg, który ma być rozczytany w ciągu właściwie ułamka sekundy przez oglądającego. I to jest ich zadaniem. To jest taka piguła śmiechu, która siedzi w tej gazecie. Ktoś się z tego śmieje albo zaduma się, albo jakaś rozpacz czarna chwyci. I być może i złość…

Jaka jest kondycja współczesnej satyry?

Karykatura-satyra. Aforyzm jest blisko karykatury, bo każda karykatura ma jakąś pointę. Ja na przykład nie rozumiem, co jest satyrą, a co nie jest. Dla mnie forma satyry jest bardzo różnorodna i bardzo rozległa. To jest taka ludzka właściwość, która rozumie: satyra to coś co śmieszy albo wprawia w zadumę. Cholera go wie, co to jest satyra? Można klasyfikować, że to jest śmieszne, tamto poważne. Ale na najbardziej poważne rzeczy, jak się tak spojrzy inaczej i prawdziwiej, to wtedy się zauważy że są one zabawne. To wszystko, co jest poważne na świecie, to tylko sprawa umowy. Tak naprawdę to wszystko jest cholernie niepoważne. Po prostu: zwyczajne jaja. O!

Jaki jestem?

Jestem bardzo cynicznym człowiekiem. Bardzo cynicznym człowiekiem, ale… myślę, że inaczej jak gdyby tych prawd właściwie nie można przekazać innym ludziom jak tylko w sposób cyniczny. No bo jak powiedzieć komuś prawdę inaczej?

Czesław Mirosław Szczepaniak

[druk w: „Pasmo” Nr 50-51/1999 (cz. 1), „Pasmo” Nr 7/2000 (cz. 2)]

Poczucie Chodoru

3 lata mija jak odszedł Antoni Chodorowski (7.VII.1946 – 15.II.1999). Dla tych, którzy pytają powiem: Antoni na chwilę wyjechał na Niebiański Plener, gdzie Wiekuista Światłość. W1996 roku opublikowałem w nakładzie 50 egzemplarzy książeczkę pt. Antoni Chodorowski. Okładkę zaprojektował Piotruś Chodorowski. W spisie treści znalazła się „Ballada”, wywiad, szkic i 2 rysunki Antka. W sumie: 24 strony formatu A5. W ten oto sposób powstała 1. i jedyna minimonografia Antoniego Chodorowskiego. Cały nakład dałem Antoniemu. Kapitalizm w wydaniu polskim polega też na tym, że poeci wydają plastykom książki. Oto krótki z niej wybór (…)

Dzieciństwo

Cały czas rysowałem. W szkole pod ławką. Były to różne obrazki obyczajowe, żeby komuś zrobić na złość. Żeby było zgrywnie. Kiedyś przyłapała mnie nauczycielka na rym rysowaniu. I zaprowadziła do kierownika szkoły. Kierownik obejrzał rysunki i powiedział, że trzeba mi urządzić wystawę.
Sporo też pisałem wierszy i opowiadań. Mam za te konkursy sanki wyścigowe i radio, które wtedy kosztowało tysiąc pięćdziesiąt złotych. To była kupa forsy. Miałem pierwszy na wsi swoje radio i mogłem sobie nastawić i słuchać. Mogę powiedzieć, że byłem łowcą nagród.

Malarstwo

Na plenerach zwykle maluję olejną farbą, żeby mieć coś konkretnego, dużego; takiego nieprzemakalnego. Nikomu tego nie sprzedaję. To trzymam u siebie w domu na posag dla dzieci.

Rysunki

Ja w ogóle nie zajmuję się na przykład polityką. Nie zajmuję się plotami, które chodzą po mieście i podniecają ludzi. Staram się robić rysunki obok tego wszystkiego, żeby rysunek nie był czynny przez miesiąc czy dzień. Żeby jego aktualność niejako odradzała się z czasem. Te rysunki, które ukazują się po różnych gazetach, powiedzmy jak zapchajdziury, bo wiadomo, że w każdą dziurę się zmieszczą, bo można dowolnie zmniejszać lub powiększać, mają w sobie różne takie drobne treści albo jakiś żart, albo jakąś drobną filozofijkę. Chodzi o pointę. Jakiś drobiazg, który ma być rozczytany w ciągu właściwie ułamka sekundy przez oglądającego. To jest taka pigułka śmiechu, która siedzi w gazecie. Ktoś się z tego śmieje albo zaduma się, albo jakaś rozpacz czarna chwyci. A być może i złość…

Żywot rysownika

Kiedyś miałem narysować laurkę na imieniny Iwaszkiewicza. Z redaktorem uzgodniłem podpis: I świetnie się trzyma! Rysuję i patrzę, że ten Iwaszkiewicz bardzo podobny jest do Gomułki. A Gomułka nie istniał wtedy. Pomyślałem: narysuję Gomułkę, zmienię go delikatnie na Iwaszkiewicza, żeby przeszło przez cenzurę. Potem, po wydrukowaniu, zniknie Iwaszkiewicz, pojawi się Gomułka z podpisem: I świetnie się trzyma! I tak to się ukazało. Koledzy mówią do mnie: świetny rysunek, a tam w redakcji awantura… No trudno. Żart przeleciał. Tego rodzaju chwyty robiłem po różnych redakcjach. Mój żywot w każdej redakcji był krótki przez właśnie takie świństwa, które podkładałem.

Jaki Jestem?

Jestem bardzo cynicznym człowiekiem. Bardzo cynicznym człowiekiem, ale myślę, że inaczej jak gdyby te prawdy właściwie nie można przekazać innym ludziom jak tylko w sposób bardzo cyniczny. No bo jak powiedzieć komuś prawdę inaczej?

Czesław Mirosław Szczepaniak

[druk w: „Passa” (nr 6[89]) z dnia 14 lutego 2002 roku]

Lubię chodzić do Kościoła Sióstr Wizytek w Warszawie (Krakowskie Przedmieście 34). Jest tam cisza. Zapach świeżości i woń kadzidła, i mgiełka zapachów z kwiatów polnych i kwiatów, co pachną zawodowo. Siostry Wizytki pucują na glanc podłogi. Nieraz sobie żartowałem z Siostry Nepomuceny, że Kościół przypomina ślizgawkę dla Aniołów. Uśmiechała się Siostra Zakrystianka. A ja myślałem wtedy, że siostry poza modlitwą adorują barok.
W maleńkim pokoiku czekałem na mojego ulubionego księdza-poetę Jana Twardowskiego, o którym trochę wiem, ale… czy to jest ważne? Tajemnicy nie wyjawię. Dyskrecja każe mi milczeć. Niech inni się dziwują.

*

Po przeczytaniu tomiku wierszy „Na osiołku” (KUL, 1986), poszedłem do ks. Jana, bo na stronie 43 znalazłem wiersz „było”, a w nim: „choć za młodu drży serce a na starość noga”.
Usiedliśmy przy stole.
Wyjąłem tomik i mówię: ta noga mi jakoś nie pasuje. Dlaczego? Ponieważ choroba Parkinsona objawia się drżeniem ręki.
Ksiądz mnie wysłuchał i odpowiedział: Ale mi drży noga!

*

W roku 1993 r. ks. Jan opublikował gruby zbiór pt. „Wiersze” (ŁUK, Białystok 1993). Na stronie 344 odnalazłem utwór pt. „Nie tylko o czaplach”. Przeczytałem i dostrzegłem, że znów chochlik buszował:
Piszą o czaplach co wstają jak poranne zorze
o jeżu co ma oczy wystające
o morelach co pochodzą od dziadka migdała
śmiejąc się że mają drzewa ginekologiczne (…)
I znowu nie wytrzymałem. Wsiadłem w autobus 503 i pojechałem do ks. Jana od Biedronki, i mówię, że chochlik przekręcił słowa w wierszu. Z genealogii zrobił ginekologię.
Autor „Nie przyszedłem pana nawracać” uspokoił mnie: l ty nie zrozumiałeś tego żartu?!

*

Z Antonim Chodorowskim wiele razy odwiedzaliśmy księdza Jana Twardowskiego. Rektora Kościoła Sióstr Wizytek w Warszawie. Ksiądz Jan od Biedronki bardzo lubił oglądać satyryczne rysunki Antoniego. Ma pan dowcipną rękę – mówił. Staraliśmy się tych drastyczniejszych nie pokazywać. W końcu ks. Jan nas pouczył: Możecie pokazywać, już mnie nie zepsujecie.

*

Przyjechaliśmy do Kościoła Sióstr Wizytek. Wchodzimy do zakrystii. Siostra Nepomucena mówi, że ksiądz Jan spowiada. Poszedłem do konfesjonału. Uklęknąłem i wyszeptałem: Ojcze, w zakrystii pojawił się Anioł z siwą brodą…
A ksiądz Jan zamiast mnie zdrowo ofukać, uśmiechnął się dobrotliwie i powiedział: Przyszedłeś z Chodorowskim. Poczekajcie, zaraz będę z wami…
Usiedliśmy sobie we trójkę przy stole w zakrystii. Antoni wyjął flamaster i narysował mrówkę wiary, która dźwiga księdza Twardowskiego, który tak niebiańsko pisze o planecie ludzi.

*

Nie da się ukryć tego, że staram się na bieżąco sygnalizować książki ks. Jana Twardowskiego. Z różnym skutkiem wychodzi mi to na zdrowie. Ale zawsze jakiś fragment opublikuję. Przed laty przeprowadziłem wywiad-rzekę z ks. Janem. Powstała z tego opasła książka, która leży w mojej bibliotece i czeka na życzliwy czas.
W 1996 roku w Wielkim Poście opublikowałem fragment dotyczący rozważań o Krzyżu ks. Jana od Biedronki. Po pracy poszedłem do Kościoła Sióstr Wizytek, żeby zanieść Słowo Dziennik Katolicki. Z dobrymi myślami wchodzę sobie do zakrystii. Przy stoliku siedzi ks. Jan. Podchodzę i chcę wyjąć z torby tekst, a Autor nerwowany (.sic!). Pokazałem wywiad. Przeprosiłem. Wręczyłem książkę ks. Jan Twardowski: „Przed kapłaństwem klękam…” (Wydawnictwo LUMEN, 1996). Ksiądz wyjął czarny cienkopis i wpisał:

drogiemu Czesławowi
Mirosławowi
na pamiątkę
kłótni
Wielkanoc 1996

*

W maju 1994 r., kiedy przekwitły bzy, pojechaliśmy z Włodziem Dawidowiczem i Antonim Chodorowskim do ks. Jana Twardowskiego. Była niedziela i strasznie się nudziliśmy na Ursynowie. Na podłodze rozsiedliśmy się ze swoimi klamotami. Kiedy weszła do pokoju s. Anna Teresa, to powiedziała, że jest jak w meczecie.
Włodzio wziął flamaster i na odrzwiach narysował czarne słoneczko, a na kafelku pieca kota. Ksiądz prosił Antoniego o wesoły rysunek (dziewczynkę z bocianem). Antoś wypacykował księdza Jana jak siedzi na osiołku. Ja lubię osiołka i biedronki – powiedział Autor „śpieszmy się kochać ludzi”. Podałem ks. Janowi karykaturę, tj. rysuneczek Antka: ks. Jan siedzi na kogucie. Jan Twardowski, Ksiądz-poeta popatrzył i dodał: Ja nie jadam nic z drobiu.

Czesław Mirosław Szczepaniak

Staram się poważnie traktować ludzi, którzy zaprzątali sobie głowę karykaturami życia. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy poznałem w 1989 roku Antoniego Chodorowskiego, to wciągnęła nas bardzo rozmowa. I był dzięki temu pretekst do spotykania się. Uskutecznialiśmy stosowną i poważną rozmowę.
Antoni doskonale znał Warszawę, bo lubił biegać po różnych salonach. Dziwiło mnie. że znajduje siłę, żeby o północy do mnie wpaść i ochłonąć z tej gonitwy wysnobowań. Kiedy mówiłem, że traci czas, odpowiadał: „Nic takiego!”. Ostatecznie tylko ja, tj. Czesław Mirosław itd., poświęciłem mu minimonografię. Jedyną, jaka się ukazała dotychczas o tym rysowniku. Nie widzę, żeby ktoś się palił, żeby przygotować dzieło na miarę wielkości Antoniego Chodorowskiego. Jak znam życie, dużo jeszcze wody w Wiśle upłynie, aż coś Antkowego wydadzą. Obym się mylił, tego sobie życzę, jak życie kocham.
Zdarzało się, że Antoni przynosił mi swoje wiersze i prosił o komentarz. Traktowałem jego próby literackie tak jak rysunki piórkiem. Bez taryfy ulgowej! Przy okazji przypominałem, że nie śmiałbym wziąć do ręki piórka, żeby coś szasnąć na kartce. Antoni marzył, żeby napisać wiersz, słowami. a nie kreseczkami i kropkami piórka.
Znajomość z Antkiem utwierdziła mnie w przekonaniu, że trzeba mieć powagę do ludzi, o których mawia się, że są wesołkami. Egzemplifikacją do tego niech będzie fragment wywiadu pt. „Pasożyty i nieroby”. Z Roberto Benignim rozmawiał Jarosław Klejnocki („Wysokie Obcasy” 2003, nr 28).
Roberto Benigni, słynny aktor i reżyser wioski, tak powiedział o poetach, którzy „(…) Tworzą dźwięki. Komponują muzykę z wyrazów. Najbardziej odpowiada mi metafora Leskowa, który opowiadał historię o drwalach. Otóż, drwale chcieli dźwignąć drzewo. Siłowali się, a ono ani rusz. Wreszcie jeden z nich wskoczył na pień i zaczął śpiewać, a wtedy oni je podnieśli, pomimo że teraz ciężar był większy, bo śpiewak stał na tym drzewie… Oto. czym jest poeta! Poeta to ciężar dla ludzkości, wielki pasożyt i nierób! Nic nie robi, włazi na drzewo, które inni chcą podnieść, ale swoim śpiewem daje im nieprawdopodobną siłę. Poeci dają rację życia. Są naszym ciężarem, ale dzięki nim czujemy się lekko. Wskazują drogę, choć wcale tego nie chcą. Wielki poeta nigdy nie wskazuje wprost, ale jakoś tak mimochodem, przez to, że jest. Poeci to górnicy, którzy wchodzą do czarnych tuneli i wydobywają skarby natury, o których zapomnieliśmy. Robią to niestrudzenie, od rana do wieczora, choć niby nic nie robią…”.

Czesław Mirosław Szczepaniak

SZTUKA SAKRALNA

Tylko stara sztuka sakralna jest dobra. A to, co teraz wyprawiają to jest pamiętnikarstwo. Na pamiątkę. Na czym polega to pamiętnikarstwo? Często na braku szczerości, niestety. Często sztywność obrazu pozbawia go sensu. Dlaczego? Dlatego, że jest to nieszczere układanie. Obraz przypomina typowe monidło, gdzie nic nie może nikomu zawadzać. Widocznie taka jest w kościele sytuacja, że musi to być obraz za każdym razem nijaki. Jakiekolwiek wartości i treści religijne by przedstawiał.

Zrobiłem parę rzeczy sakralnych w swoim życiu. Niewiele. Do jednego wniosku doszedłem, że nawet na najwyższych szczeblach to wszystko dąży do nicości. Nic nie pokazać. Nigdy nie widziałem obrazu namalowanego w XX wieku pt. Sąd Ostateczny. Nie namalowano takiego obrazu. Może ze względu na goliznę. Na takim obrazie muszą być goli ludzie i diabły. Tego rodzaju pruderia mnie przeraża. A przecież najwięcej golizny jest w Watykanie, chociażby freski Michała Anioła. On malował człowieka tak jak go Bóg stworzył. Jest taki fresk w Watykanie: Bóg dotyka palcem gołego Adama.

Zabrałem się do rysunków sakralnych, bo miałem zamówienie Kółka różańcowego na święty obraz, który namalowałem. Obraz był podwójny. Z jednej strony Matka Boska, a z drugiej św. Antoni. Obraz oprawili w ciężkie dębowe ramy z nosidłami, jest noszony podczas różnych procesji. Jedna z pań z Kółka różańcowego powiedziała: Panie Chodorowski, to jest bardzo ciężki obraz. Aż osiem dziewczyn musi go nosić. Ja tego nie chciałem – odpowiedziałem.

Wydałem tekę „10 rysunków PAPA NOSTER”, która bardzo się podobała ludziom religijnym, ale nie uwikłanym w jakieś tam sprawy urzędowo-kościelne. Tym urzędnikom też się podobała, ale nie chcieli tych rysunków puścić w większym nakładzie. Dlaczego taką tekę wykonałem? Miał przyjechać Papież do Polski i moja religijna rodzina powiedziała, żebym coś narysował Zrobiłem jak mi kazali. A potem wszyscy doszli do wniosku, że warto by to w niewielkim nakładzie 1000 egzemplarzy wydrukować. Wzięli ode mnie rysunki i wydrukowali. To były właściwie żarty dobrotliwe na temat Papieża. Księdzu Janowi Twardowskiemu na przykład się podobały. Chyba dlatego, że przypominały jego żarty na tematy kościelne.

WIELKANOC

Lubię rysować wielkanocne rysunki. Z jajami, zajączkami, babami, barankami. To jest zwykle tak, że zamiast wysyłać kupione pocztówki, robię na święta różne rysunki. Odbijam albo komuś oryginał wyślę. Pomysły same przychodzą. Po prostu: wyczuwam, co ludzie chcą zobaczyć.

Wielkanoc. Bardzo lubię chodzić jajka święcić. To jest ładny zwyczaj. Ujmuje mnie najbardziej to, że wtedy tata z dziećmi idzie święcić jaja. Jest wesoło. To mi przypomina dzieciństwo. Będąc dzieckiem bardzo lubiłem malować jajka Woskiem robiłem różne wzorki. Jajko ma ładną formę. Malowanie na jajkach bardzo mi się podobało. Pisanka. Wesołe jajko…

Antoni Chodorowski

Spisał: Czesław Mirosław Szczepaniak