Twoja przeglądarka (Internet Explorer 7 lub starszy) jest nieaktualna. Posiada ona luki w zabezpieczeniach i może nie wyświetlać wszystkich funkcji tej oraz innych stron internetowych. Dowiedz się, jak uaktualnić przeglądarkę.

X

Menu / szukaj

Jacek Frankowski

Antek

Antek Chodorowski był człowiekiem bardzo pogodnym, życzliwie nastawionym do świata, a w żadnym stopniu nie kolidowało to z zawadiacką przekorą rasowego satyryka. Szczególnie cięty był na próby ograniczania Jego twórczych pomysłów. Nie forsował ich nigdy siłowo, lecz metodą Pana Zagłoby, doprowadzał je do celu korzystając z forteli.

Tak było z karykaturą Jarosława Iwaszkiewicza, narysowaną przy pomocy grubych i bardzo cienkich kresek, które w druku na łamach „Polityki” zmieniały się w karykaturę Władysława, gdyż przy ówczesnej technice druku wszystkie cienkie kreski oryginału znikały po wydrukowaniu.

Po 1990 roku furorę zrobił narysowany przez Antka pastisz „Damy z łasiczką”. Damą była Małgorzata Niezabitowska, łasiczką Jacek Kuroń, narysowany zresztą w całej męskiej okazałości. Popularność tego rysunku zachęciła Antka do dalszego roznegliżowywania swoich bohaterów. Gołym Lechem Wałęsą testował Antek liberalizm redakcyjnych decydentów, czyniąc z samej oferty rodzaj swoistej zabawy.

W 1997 roku byłem wraz z Antkiem zaproszony przez Ambasadę Polską w RFN do zorganizowania w Berlinie wystawy połączonej z rysowaniem na żywo. Głównym gospodarzem imprezy było Niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, natomiast ambasady przygotowywały swoje krajowe pawilony. Na tle innych prezentacji w stylu „cepeliowskim” polska ekspozycja rysunku satyrycznego była jedyna w swoim rodzaju.

Antek miał przygotowaną niespodziankę, która lekko zszokowała przedstawicieli polskiej ambasady. Zaprezentował rysunek – Kanclerz Kohl o posturze Herkulesa, za to dokładnie taki, jakim Go Pan Bóg stworzył. Rozpoczęły się delikatne mediacje, do których włączono także dyrektora Muzeum Karykatury – Marka Wojciecha Chmurzyńskiego. „Nie wypada, po prostu nie wypada przedstawiać szefa rządu państwa, gospodarza, gołego jak święty turecki” – tłumaczyli swoje obiekcje polscy dyplomaci. Antek zresztą nie upierał się nadmiernie. Goły Kohl zniknął ze ściany wystawowej. Na następny dzień, gdy nastąpiło otwarcie ekspozycji, na stoliku przy którym rysował gości, pojawił się plik odbitek Kohla – Herkulesa. Budziły one większe zainteresowanie i rozbawienie niż rysunki wyeksponowane oficjalnie. W gronie obdarowanych przez Antka kopiami „kontrowersyjnego” dzieła znalazł się także wizytujący naszą wystawę minister Kinkel wraz z towarzyszącymi oficjałami. Dzięki Antkowemu fortelowi zabawa była znakomita. Może nawet lepsza, niż gdyby goły Kohl – Herkules patrzył na zwiedzających ze ściany.

Jacek Frankowski

[Tekst z katalogu wystawy „Antoni Chodorowski. Nic takiego, nic takiego, nic takiego”, Galeria Humoru i Satyry „Na drabinie”, Włocławek 1999]