Andrzej Ibis-Wróblewski
Miarą popularności satyryka są jego publikacje. Rysunki Antoniego Chodorowskiego publikowano na obu półkulach. W kraju drukowały go chyba wszystkie liczące się czasopisma. Był znany, choć reprezentował szczególnego rodzaju satyrę: jego ulubioną formą była satyra liryczna. Chodorowski portretował rzeczywistość nie deformując jej, tak jak to robili inni. Ona deformowała się sama. Chodorowski portretował ludzi, nie ujawniając ich przywar, co najwyżej powtarzając swoich modeli, ukazując, jak będą wyglądali po latach. Dlatego był trafny.
Bo on kochał ten świat i kochał ludzi. Potężny, zwalisty, choć niewysoki, pomrukiwał dobrotliwie; gdy ostrym piórkiem odsłaniał ludzkie zalety, w ich nagromadzeniu ujawniając swoją sympatię, a w ich braku — stosunek raczej obojętny. Portretował wszystkich, w tym również wielkich tego świata, z papieżem Janem Pawłem II na czele. Kto by wymyślił Ojca Świętego, jak moczy nogi w miednicy? Przecież w tym się mieści cała opowieść o trudzie Papieża-Pielgrzyma, dla którego podziw zawiera się w rysach twarzy o cechach człowieka zadowolonego, że oto może się bodaj na chwilę pozbyć zatroskania.
Antoni Chodorowski zmarł w pełni rozkwitu sił twórczych. Właśnie przysłał do naszej redakcji rysunki, które miały rozpocząć stałą współpracę. Niestety, nie będzie następnych. Szkoda…
Andrzej Ibis-Wróblewski